Owoc sam w sobie był okropny. Wyplułam go do dołka, a ogier prawie zwymiotował...
- Chciałeś jedzenia, więc je masz. - zaśmiałam się głupio.
- Chciałem, ale nie takie złe... - wyrzucił za siebie duriana. - Nigdy więcej nie zapraszaj mnie na to ohydztwo.
- Kiwi lepsze. - próbowałam pozbyć się smaku owocu.
- A co to? - zapytał po chwili ciszy.
Podniosłam wysoko brwi ze zdziwienia.
- Nie wiesz? - spytałam dla pewności.
- No... nie. Nie jestem specjalnie wymagający w sprawie jedzenia. - odrzekł cicho.
- Możemy spróbować, jak chcesz... Przyrzekam, że jest na prawdę dobre, ale zielone... To chyba cię nie zniechęca?
< Nudneeee opo. Dokończ Val >