Kiedy Costa poszła, do jaskini wbiegł Killer.
- Co ty jej zrobiłeś dupku? - powiedział popychając mnie
- Hola, hola! Nerwy na wodzy!
- Bo co? - przywalił mi z całej siły w pysk
- Bo to mój dom!
- ZBOCZEŃCU! - dodałem po chwili
- I kto to mówi...
- Ja się nie ruch** na każdym kroku z każdą klaczą jaką spotkam na swojej drodze
- Bo cię żadna nie chce, jesteś tak obrzydliwy że aż chce się rzygać! A poza tym... skąd wiesz, że zaliczam klacze?
- Mam swoje sposoby
Ogier przywalił mi jeszcze raz i pobiegł gdzieś. Trochę to było
podejrzane. Postanowiłem go śledzić. Cicho kłusowałem za nim. Podbiegł
do Costy i uderzył ją.
- Co ty se myślisz?! Miałaś nikomu nie mówić!!!! Ty! Ty su** pierdoli**
się z każdym kogo na drodze napotkasz dziw**! ZABIJĘ CIĘ!
- Co ty se myślisz? Że będziesz tak ją bił? - powiedziałem podbiegając do Killera
Uderzyłem go z całej swojej siły w głowę. Ogier upadł na ziemię.
- O Jezu! Bullet ! Ty go zabiłeś?!
Ukucnąłem, by sprawdzić puls.
- Żyje. Przyda mu się trochę snu...
Z oka i szyi Costy leciała krew.
- Chodź...opatrzę ci rany, a później do niego przyjdziemy.
Kiedy byliśmy już u mnie w jaskini, przemyłem Coście rany i opatrzyłem je.
- Ty sobie chyba nie wyobrażasz co ten głupek mógłby ci zrobić...
- On by mnie nie zabił.
- A co mówił? On jest nieobliczalny. Chyba mu odbiło jak zerwał z Shanti. Przynajmniej ona nie ma takiego piekła w domu...
Costa westchnęła
- Idziemy zobaczyć czy nadal tam leży? - zapytałem
< Costa? >