czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Valixy

Tak . Koniec wojny i wielki upadek. Przetrwało tylko kilka koni... Muszę powiedzieć, że zawsze byłam dobra. Za dobra na tamte stado. Miałam wtedy walczyć, ale ... Ale Alfa upatrzył mnie jako opiekunkę źrebiąt, bo ich matki brały udział w walce. Nawet lubię źrebaki, ale żeby od razu opiekunka No nic, uratowałam parę młodych źrebiąt (miały one od 2 dni do 1 miesiąca) same by sobie nie poradziły . Wędrując tu i tam, zostawiałam je u rodzin, które bardzo chciały mieć młode, ale były bezpłodne . I jak już wszystkie zostały z swoimi nowymi rodzinami chciałam się w końcu gdzieś na stałe osiedlić.
Na pysku , nogach i zadzie nadal miałam niezmywalne znaki, świadczące o moim pochodzeniu. Konie z tej rodziny zazwyczaj zostawały ofiarami wielu gwałtów, jeżeli opuszczały swoje tereny. Więc i ja nie mogę zostać sama.
Niedaleko dotarłam na tereny bardzo superowego miejsca. Obejrzałam wszystkie tereny . Raz minęłam się z jednym koniem, on chyba gdzieś jechał, zaczął mnie podrywać i proponować odprowadzenie do jaskini. jeszcze wtedy nie należałam do żadnego stada. No nie wiem, zaśmiałam się tylko i powiedziałam że jak wróci to pogadamy. Spotkałam jakiegoś skrzydlatego konia, który zaproponował dołączenie do stada . No ok, dołączyłam. wybrałam stado światłości, chodź miałam wielki dylemat. Na drugi dzień spotkałam konia, który do mnie zagadał :
- Hej .
- Cześć, jestem Valixy . - odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Miło mi jestem North . Nigdy cię tu nie widziałem
- Bo jestem nowa .
- Może chcesz żebym cię odprowadził ?
- Chętnie - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem .

North ? Proszę, co było dalej ?