Było zimno, padał deszcz... a ja opuszczony przez wszystkich wypatrywałem ciepłego i przytulnego miejsca na
bezpieczny odpoczynek .Myślałem " Zawsze w centrum uwagi, kochany i lubiany, potrzebny i niezawodny...."
Jednak pozory mylą, byłem sam, sam w lesie porzucony, przez rodzinę która dawała mi największe wsparcie .
W tym dniu czułem się fatalnie po kłótni z najbliższymi . Po namyśleniu i odpoczynku po zaistniałej sytuacji
wyruszyłem w głębie lasu , w tym momencie nie obchodziło mnie nic, przecież zostałem sam dla siebie , już niechciany
jak stary i niepotrzebny przedmiot. Po dalekiej i niekończącej się
drodze ujrzałem stado wilków. Ku zaskoczeniu nie rzucili się na mnie jak
to
zazwyczaj we filmach ... podeszli i wtedy się zaczęło
- Hej, a Ty to chyba nowy w tej okolicy ? - rozpoczął rozmowę najstarszy ze stada ,
- Dzień dobry, tak ja , ja... - odpowiedziałem i jak dzieciak się rozpłakałem
-Nazywam się Maron. Co się stało ? - pyta starzec - powiedz, nie bój się nas - dopowiada
- Zostałem porzucony przez rodzinę ! - wykrzyczałem i zamilkłem
- To tak jak ja w dalekiej przeszłości, no ale nic. Pomożemy Ci dostać
się do Stada Dzikich Gór to stado koni , tam na pewno się odnajdziesz.
PRAWDA CHŁOPAKI ?! - Potwierdził Maron
W tamtej chwili poczułem że może to nie koniec i poszedłem za stadem wilków .
Po pół godziny za drzew ujrzałem podgórze na którym pasły się konie. Zrozumiałem że to tu zostanę i doczekam starości .
- To tutaj, my nie możemy iść dalej ,żegnaj ! - powiedział Maron
- Jeju dziękuj Wam , do widzenia !
Spokojnie doszedłem i wiecie co było dalej ....