- Masz zamiar iść ze mną?- uśmiechnęła się wrednie.- Tylko pamiętaj, że jakby coś się stało...to... nie odpowiadam za ciebie.
- Nie mam chęci z tobą rozmawiać, ale też nie będę tu ani chwili. Później ty wybierasz swoją drogę, a ja swoją, ok?- zapytałam wyczuwając podstęp.
Klacz tylko przytaknęła głową. Kilka minut potem niepostrzeżenie oddaliłyśmy się od stada i ruszyliśmy galopem. Nareszcie wolność, ale ona... najwyraźniej coś knuła, ale co? Nie przepadałam za Angel'ą. Była dziwna. Z resztą to moja siostra, czego miałabym się obawiać... W połowie drogi poczułam przenikliwy ból w klatce piersiowej.
- Co ty robisz?!!- krzyknęłam, zwijając się z bólu.
Ta nic nie odpowiadała, a ja osuwałam się powoli na ziemie.
- To co już dawno powinnam. Dla ciebie nie ma miejsca na świecie. Tak, nie ma. Nie pasujesz tu. Jesteś inna, nieczysta... ZŁA!- krzyknęła, nie poprzestała na jednym ataku.
Po chwili odebrałam jeszcze kilka bolesnych ciosów. Łąka , na której byłyśmy zamieniła się w pole walki. Nie mogłam się bronić. Zostałam zaatakowana znienacka, niczego się nie spodziewając. Nagle zaczęłam obficie pluć krwią. Angela wstrzymała się z atakami i przyglądała się całemu temu przedstawieniu.
Na szczęście zauważyła nas jakaś klacz. Podbiegła zaniepokojona.
- Czy coś się stało?- zapytała zdziwiona.
- Zaatakowano nas!- skłamała Angela.
Costa, przywódczyni Stada Dzikich Gór chciała mi jakoś pomóc. Najbardziej ciekawi mnie to czy zainteresowało ją to, że ja miałam wiele poważnych ran, a moja siostra nie miała ani żadnego zadrapania. Nie zastanawiałam się zbyt długo, bo po chwili zemdlałam.
< Costa?>