Pewnego dnia natknęłam się na Killera wyklinającego jakąś klacz. Chyba
mnie zauważył, ale nie zważając na to poszłam sobie. Weszłam do lasu.
Położyłam się i zaczęłam śpiewać piosenkę knocking to the Havens Door.
Nagle usłyszałam chichot.
- Hehe będziemy mieli pyszny obiad, hehe
Zaczęłam się cofać. Spostrzegłam że wilki otoczyły mnie z każdej strony.
- Mamo, mogę załatwić to sama?- pytała młoda wadera
- Pewnie dawaj- sam na sam
Wtem wilczyca rzuciła się na mnie i wbiła pazury w moją szyję.
- Aaaaa- krzyknęłam z bólu.
Wtem przede mnie wyskoczył Killer. Nie wiedziałam co się dalej działo, bo
zemdlałam z upływu krwi. Wiem tylko że to właśnie on mnie uratował....
Killer?