- Wiem, że kłamiesz. Nie martw się - nie powiem mu nic...
Costa westchnęła głęboko
- To ja już pójdę. Posiedzę sobie u siebie i będę gnić w jaskini... bo co ja mam innego robić. Coś mi się życie nie układa...
Costa pokiwała smętnie głową i otworzyła drzwi. Ja pożegnałam się z nią i
poszłam do domu. Gniłam tam resztę dnia, a wieczorem wybrałam się na
spacer.
***
Promienie słońca delikatnie muskały moje ciało, grzywa szalała na
wietrze a woda obmywała moje kopyta. Na horyzoncie zachodziło słońce.
Było pięknie. Czułam, że się zmieniam. Moja osobowość. Zmieniła się.
Czułam jak moje serce przyspieszyło, a moja krew zaczęła szybciej
płynąć. W głębi duszy zrobiłam się bardziej zła. Nagle wzniosłam się w
powietrze tworząc wir powietrzny, a po chwili upadłam bezsilna.
***
Obudziłam się w jaskini u Costy.
- Znowu się widzimy - powiedziałam wstając z łóżka
< Costa? >