Siedziałam u siebie w jaskini przygnębiona i jakby obrażona na cały
świat. Jak mi to Killer powiedział, to se kurde uświadomiłam, że też go
nie kocham. Wiem, wiem... jestem brzydka i dziwna. Nigdy se nikogo nie
znajdę. To może i dobrze... ale, nie chcę zostać sama. Nie mam
znajomych, nie mam przyjaciela albo przyjaciółki... Bosh... jakaż ja
jestem samotna i dziwna. To mam wszystko a dupie, a za chwile robi mi
się przykro. Już wiem - od samotności się głupieje... jak ja mogę se
kogoś znaleźć? W sumie...
- Po co szukać? Sam się znajdzie - uśmiechnęłam się w duchu i wylazłam z myśli...
- Dobra. Trzeba ogarnąć jaskinię.
Był tam bowiem wielki syf. Wzięłam się za sprzątanie kuchni. I wtedy... przypomniał mi się mój przyjaciel...
- Foxyy! - przywołałam go myślami
Zza telewizora wyszedł mały lisek.
- Foxy! - przytuliłam go - dziękuję i przepraszam, że o tobie zapomniałam.
- Mówiłem ci, że ten Killer nie należy do najmądrzejszych ani tych co
szanują klacze, więc, nie zasługujesz na niego. Ale widzę, że on ci to
uświadomił, moje tłumaczenia nie były więc potrzebne.
- Jaki ty się poważny zrobiłeś - uśmiechnęłam się - jednak mam przyjaciela. A skąd o tym wszystkim wiesz?
- Ja wiem o czym myślisz - uśmiechnął się
- Przygotuję ci łóżko. A, i dlaczego wyszedłeś zza telewizora?
- Bo ja tam cały czas byłem...
- NAPRAWDE!?
Lisek skinął głową i pomógł mi sprzątać. Później zbudowałam mu łóżko, a raczej legowisko przypominające łóżko.
- Dzięki. Mogę iść spać? - podziękował i zapytał
- Pewnie. Ja się ogarnę i wychodzę - uśmiechnęłam się i poszłam się
umyć, wyciągnęłam liście z grzywy, rozczesałam ogon, bo były kołtuny. W
grzywę wpięłam kwiatka, a później on zapłonął nieskończonym ogniem, co
potrafiła również moja grzywa i ogon, a również źrenice. No więc na
mojej grzywie widniał taki oto kwiat:
Zajrzałam jeszcze do pokoju liska i wyszłam na spacer.
- Czeeeść - uśmiechnął się zaraz przy wejściu The worst end
- Tego się spodziewałam - szepnęłam sama do siebie i ignorując go
przeszłam dalej. W tym momencie przypomniał mi się One Day. Poszłam więc
do niego.
- One Day, jesteś tam? - zawołałam
- Taaak, wchodź kimkolwiek jesteś
No więc weszłam niepewnym krokiem do ciemnej jaskini. Później zaczęło robić się jaśniej
- Cześć Shanti - zauważyłam go siedzącego przed telewizorem - co cię do mnie sprowadza?
Opowiedziałam mu wszystko o Killerze i o tym jaka jestem głupia
- Shanti - przytulił mnie - nie jesteś głupia. I pamiętaj kimkolwiek jesteś, jesteś kochana
Odwzajemniłam uścisk
- Dziękuję.. ty dodajesz mi wsparcia i otuchy. Może, zostaniemy przyjaciółmi?
- Wiesz, ja ci ufam choć znamy się kilka dni. Ty widocznie również mi ufasz. Ja się zgadzam
Rzuciłam się na niego z pocałunkami. Po chwili leżał już na kanapie, a
ja na nim. Biedny nie mógł mi przerwać... chyba mnie poniosło. Po
minucie uświadomiłam sobie co ja takiego robię.
- No i widzisz, jestem głupia - zaśmiałam się wstając z niego
- O tam, nie przesadzaj. Po prostu się cieszyłaś - również się śmiał
Pewnie pomyślał sobie o mnie, że jestem idiotką czy coś w tym stylu...
Przy nim czułam się bezpiecznie i fajnie. Może to dla mnie coś więcej, niż przyjaciel. Ale trafiła mi do głowy pewna myśl.
- Może Killer tylko kłamał z tymi udawanymi uczuciami żeby sprawdzić czy nie będę szukać innego.
jednak ta myśl szybko wyleciała z mojej głowy, bo i tak nie czułam się
doceniana przez niego i całe dnie siedziałam u siebie... o kurde. Lisek
to wszystko słyszy, ale to nic. Słuchaj sobie Foxy.
- Jeśli nie chcesz, nie będę słuchał - telepatycznie powiedział Lisek
- To nie słuchaj... - odpowiedziałam mu
I tak pół godziny siedzieliśmy w ciszy.
- No to widać, że mamy podobne moce. Ja umiem zabijać, a ty zabijać i torturować
- No widzisz?
Ta nasza rozmowa jakoś się nie kleiła teraz. Wyszłam na idiotkę.
- Tylko nie myśl, że wyszłaś na idiotkę, bo już nie raz klacze się na mnie rzucały - uśmiechnął się
- Ja już idę...
- Może odprowadzę cię do domu? - zaproponował
- Okey.
Ogier wziął płaszcz, bo padało. Okrył nim mnie, a sam szedł bez okrycia.
- Dzięki - podziękowałam za odprowadzenie do domu
- Nie ma sprawy. Nie lubię jak klacze chodzą same w ciemności.
< One Day? >