- Ja jestem Atari. - powiedziałam.
- Miło mi - uśmiechnął się. Ohh, jak ja nienawidzę takich koni.
- A mi nie - prychnęłam. Ogier troche się zmieszał.
- Wiesz może, czy jest tu jakieś stado? - spytał.
- Może - odpowiedziałam obojętnie, po czym udałam się do swojej jaskini.
Chciałam przeistoczyć swoje umiejętności w zaklęcie. Nazwałam je Sento.
Wypowiadałam nazwę, jednocześnie używając mocy. Powtórzyłam to kilka
razy. Potem wyłączyłam moc i nadal powtarzałam nazwę. Znowu się udało.
Na końcu powtórzyłam zaklęcie w myśli. Znów sukces. Otworzyłam moją
księgę z zaklęciami. Sporo ich było... Zaklęcie wskrzeszające,
zabijające, torturujące, uzdrawiające... Nagle do jaskini wszedł Kobalt.
- Co robisz? - zapytał z zaciekawieniem.
Przewróciłam oczami. Tylko ślepy nie zauważy stosu martwych wiewiórek przede mną.
- Wymyślam zaklęcia, a nie widać?
- Jakie?
- Jak nie wyjdziesz, to zaraz się przekonasz - zagroziłam.
<Kobalt.>