Byłem właśnie na spacerku. Szedłem pustynią. Zobaczyłem wkurzonego
Killera. Kopał kamienie, przeklinał pod nosem. Postanowiłem go zostawić,
bo jeszcze by się na mnie wkurzył, a nie chcę. Pomyślałem, że to może
związane z Shanti. Poszedłem więc do niej.
- Cześć Shanti - zawołałem widząc ją na plaży
- Siema - przywitała mnie podchodząc bliżej
- O co chodzi Killerowi?
- W sensie?
- Widziałem go na pustyni. Przeklinał i kopał kamienie. Może nie będę demonstrować
- Nieee, jeszcze sobie kopytka zniszczysz - odparła sarkastycznie - wiesz, zerwałam z nim może dlatego jest wkurzony
- A czemu?
- A jak myślisz?
- Yyyy... no. Nie wiem.
- Już nie wytrzymywałam. Normalnieeee, masakra. Kiedy go próbowałam
przeprosić i wgl, nagle zrobiło mi się słabo, bo podał mi jakieś środki
usypiające, upadłam na plecy przez co jeszcze teraz mam bolące siniaki,
zostawił mnie z jakimś ochroniarzem i se polazł. Dzięki za takiego
partnera.
- Współczuję
- W sumie nie obchodzi mnie on jakoś bardzo. Skoro miłość boli, to wolę
by bolał mnie chwilowo brak miłości, niż żeby miłość bolała mnie całe
życie.
Westchnąłem
- Jesteśmy w podobnej sytuacji życiowej - przerwałem ciszę
- No...
shanti?