Chodziłam po terenach stada i szukałam nie wiadomo czego...Spotykałam
różne konie, które witały się ze mną przyjaźnie, lecz ja tylko z odrazą
mówiłam: ,,Eh...Cześć...", po czym szybko odchodziłam...Nagle przed sobą
ujrzałam mroczną grotę...Oczywiście bez wahania wlazłam tam. Wyglądało
tam tak:
Usłyszałam jakiś odgłos...Obróciłam się szybko w tamtą stronę i ujrzałam potwora:
Błyskawicznie zaczęłam zadawać mu ból myślami, jednak on pierwszy
wykonał ten sam ruch...Widząc, że moja taktyka nie działa wytworzyłam
czarną mgłę i zaczęłam nią dusić potwora. Ten nie mógł się ruszyć, tylko
chwytał się co chwila za szyję, wył i odganiał mgłę. W tym czasie ja
stałam i śmiałam się szyderczo. gdy się skupiłam wyrósł mi róg (tak,
potrafię tak, patrz na zdj) i zadałam nim cios w czaszkę potwora. On
zawisł bezwładnie w powietrzu, zdechł. Odwołałam mgłę i przypatrywałam
się stworowi...Nie oddycha, nie rusza się, nie otwiera oczu, nie
żyje...Zrzuciłam z rogu stwora i przygniotłam go kopytem, po czym
odebrałam mu duszę. Kolejna do kolekcji, wszystkie dusze trzymam w
specjalnych amuletach, by móc potem wywołać je i nimi zawładnąć. Nagle
poczułam mocne ukłucie w piersi i na grzbiecie...Z mojej piersi wypadła
strzała, a ja byłam przedziurawiona na wylot:
Cwałem ruszyłam do swojej jaskini. Ból ciągle narastał, nie wiedziałam
co zrobić, przecież nie mogę tak umrzeć! Wykrwawić się! Muszę zginąć
honorowo, w walce, a nie tak! Nagle ktoś mnie zatrzymał...
Ktosiu??