Poszłam na spacer do lasu. Ptaki ćwierkały, na trawie były jeszcze resztki porannej rosy. Bardzo wyraźnie było słychać szum wiatru. Ruszyłam kłusem. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Szybko zatrzymałam się i uważnie nasłuchiwałam. Wyjrzałam zza krzaków. Stała tam klacz. A z jakiego powodu wiem, że to klacz? Była zadbana... Odwróciłam się udając, że coś oglądam.
- Cześć - powiedziała klacz
Spojrzałam w kierunku tinkera
- Czego tu szukasz? - zapytałam wracając do swojego wcześniejszego ,,zajęcia''
- Jest tu może jakieś stado? - zapytała miło, jednak w jej głosie i po jej zachowaniu można było wywnioskować, że jest nieśmiała
- Może jest, może nie. Po co ci to?
- Już długo szukam stada i żadnego nie znalazłam
- Oah... fajnie. Ja też długo szukałam.
- To co, jest tu jakieś?
- Stado Dzikich Gór
- Zaprowadzisz mnie do przywódcy?
- ekhem...
- Hmmm? - zapytała ze zdziwieniem
- Przywódczyni - poprawiłam ją
- Aaaa.. okey. Zaprowadzisz mnie do przywódczyni?
- Chodź - powiedziałam i niechętnie ruszyłam galopem w stronę rzeki Nai, gdzie pewnie przesiadywała Costa
- Możesz zwolnić? - krzyknęła, jednak ja udałam że nie słyszę, bo przydałoby jej się trochę ruchu. Nie mówię, że jest gruba, ale cwałować nie umie?
- Uwaga! Przed nami przewalone drzewo! - wydarłam się i przyspieszyłam
Po skoczeniu zatrzymałam się i zaczekałam na towarzyszkę.
- Jak tam?
- Okey...
- Tam jest przywódczyni! - powiedziałam wskazując na Costę - chyba dalej to sobie poradzisz
- Pewnie, że sobie poradzę! Dzięki! - powiedziała i pogalopowała do Costy. Odprowadziłam ją wzrokiem i sama ruszyłam kłusem do Killera.
< Ipheriss ? >