- Ciekawe kto mu to zrobił...- powiedziała Costa.
Zamyśliłam się. Źle wykonałam plan. Draniu udało się uciec, ale to nic. Nie wszystko stracone!
- Nie wiem... może sobie narobił wrogów? - skłamałam, bo przecież doskonale wiedziałam, że to ja.- Wiesz jaki on jest. Głupek, kłamca, DEBIL!
- Racja... znając Killera jakoś z tego wyjdzie.- uśmiechnęła się.
Wolałabym żeby zdechł i po krzyku, lecz mamy dobrych medyków, za dobrych. Musiałam działać. NATYCHMIAST. Gdy Costa oddaliła się na bezpieczną odległość zaczęłam wykonywać plan numer 2.
Wstrzyknęłam do ciał koni truciznę i użyłam magii przyspieszenia. Medycy nie mogli się ruszać, ani mówić. Idealnie! Patrzyli na mnie tylko z niedowierzaniem.
- Nic wam się nie stanie... tylko już więcej nie właście mi w drogę, OK?- popatrzyłam na nich wrogo.- Nadal śpisz?Wiesz, chciałabym dokończyć to co zaczęłam. - zaśmiałam się.- Dobrze poczekam aż się obudzisz.- obserwowałam Killera.
Jeden z medyków telepatycznie poinformował Costę. Miałam chęć go zabić, ale powstrzymałam wściekłość. Klacz przybyła bardzo szybko. Nie miałam czasu na ucieczkę.
- CO TY ROBISZ?!- wykrzyknęła zdziwiona.
- Pozbywam się bezużytecznego stworzenia!- krzyknęłam i z całych sił kopnęłam Killera.
< Costa? :3>