Nightmare miała rację... musiałem uciekać.
Biegłem, jak najszybciej ale po chwili poczułem dziwny ucisk...to strzała...
Świtało już. Ten koń, czyli po części Nightmare zamieniona w to coś, zostawił mnie na pastwę losu. Kuśtykałem... krwawiłem....to już chyba koniec...
Obudziłem się gdzieś w środku lasu. Byłem sam, chyba już prawie był dzień. Byłem na krańcu wytrzymania... nagle zobaczyłem światło...jasny tunel...poczułem jak ktoś mną szarpie i coś woła. z trudem otworzyłem oczy...Była to Nightmare...
- Nightmare... - powiedziałem słabym głosem.
- RAY NIE RÓB MI TEGO!!!!
Ja nic nie powiedziałem, tylko pocałowałem ją ostatkiem sił.
- Kocham cię - powiedziałem.
Po czym zasnąłem.
Nightmare? ( URATUJ GO!)