- Nie - powiedziałam podnosząc się z ziemi. Nagle ogier przewrócił się
na mnie i dotknął mnie chrapami. Poczułam, jakie są delikatne.
- Ta... jeszcze mnie zgnieć.
Zaśmialiśmy się. Popatrzyłam mu w oczy. Były błękitne jak... jak... jak
niebo za pogodnego dnia. Moje były koloru morskiego. Niby ten sam kolor,
a inny odcień. Jakież to piękne, że na świecie nie ma wszystkiego w
tych samych kolorach, a w innych. Ogier podniósł się i pomógł mi wstać.
- Dzięki - powiedziałam otrzepując się z wilgotnej ziemi
- A skoro ja o sobie opowiedziałem, to teraz ty o sobie coś opowiedz.
- No więc... Żyłam sobie z rodzicami w zgodzie i miłości. Pewnego dnia
jednak moja matka dowiedziała się, że mój ojciec ją zdradza. Przeżyła
szok. Prawdziwy szok. Zaczęła się kłótnia. Ja uciekłam. Przyszłam po
godzinie. Ojciec stał nad matką. A ona.. ona leżała na ziemi cała we
krwi... - powiedziałam, a z moich oczu uroniła się łza.
Ogier milczał, jak gdyby chciał słuchać dalej.
- Byłam zdenerwowana. Ja. Ja zabiłam ojca. Wrzuciłam go do rzeki Na 'i, a
mamę pochowałam na cmentarzu. Nienawidziłam go. Myślę, że zasłużył
swoim czynem na śmierć. Jak można zabić swoją żonę? No powiedz.. -
powiedziałam i oparłam swój łeb na jego szyi.
- No powiedz jak... - z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Nie mogłam ich
powstrzymać, a w sumie nie chciałam. W końcu znalazłam jakąś osobę,
której mogę się wyżalić i wypłakać. Czułam, że to zrozumiał.
<Etiam?>