Nagle usłyszałam ciche popiskiwanie.
Poszłam w stronę głosu.
Zauważyłam małego liska przygniecionego zwalonym drzewem.
Szybko go z tamtąd wydobyłam.
Opatrzyłam mu rany. - dziękuję - pisnął Uśmiechnęłam się - co tam robiłeś? - zasnąłem gdy drzewo na mnie spadło - szczęście że nic Ci się nie stało - jak się nazywasz ? - ja? Delta a ty? - Slik W tym samym momencie usłyszeliśmy strzały ludzi. - oj nie! oni mnie szukają dla mojego futerka! - skulił się Slik - szybko! schowaj sie w mojej grzywie - podniosłam go Lisek szybko szmychnął do mojej grzywy. Ludzie przyszli. - przecież widziałem go tutaj! - powiedział jeden. - przesadziłeś chyba z tą kawą - poklepał żartobliwie drugi go po ramieniu. - spójrz! jaki piękny koń - zaczął podchodzić jakiś jeden - oj chodź Piotrze! nie mamy czasu na łapanie koni - zezłościł sie drugi - może uciekł tam! - wskazał palcem w jednym kierunku. Poszli. - możesz już wyjść Slik - schyliłam szyję. Lisek swobodnie zszedł. - dziękuję - podziękował - gdzie twoja mama? - spytałam - nie wiem , chyba się zgubiłem - zaczął chlipać - nie płacz , znajdziemy twoją mamę - dotknęłam go lekko chrapami. Szukaliśmy kilka godzin. Zaczęłam się martwić bo Slik zaczął powoli marznąć. Po kilku minutach nie mógł się ruszyć z zimna. Usiadłam przy nim. Oplotłam go troche ogonem. Zaczęłam manipulować jego krwią , szybciej krążyła i go trochę rozgrzała. Po godzinie znaleźliśmy jego dom. Na dworze wyskoczyła jego mama. - ahh dziękuję Ci , bardzo się o niego martwiłam - podziękowała mi . - nie ma za co - uśmiechnęłam się , przytuliłam Slika i poszłam do domu |
|