niedziela, 26 stycznia 2014

Od Shanti - TKK 25 ptk

Ruszyłam w stronę jaskini mojej i Killera. Zastałam go tam. Leżał i patrzył się w kwiatek.
- Hej Killer! - zawołałam
Ogier uśmiechnął się na mój widok.
- Co tam? - zapytał
- A nic.
Ogier na mnie popatrzył.
- Wytłumaczyć ci to wczorajsze?
- Nie musisz.
Oparłam się o niego kładąc głowę na jego szyi
- Masz jakieś plany na dziś? - zapytałam
- Nie...
- To fajnie. Może się przejdziemy?
- Gdzie konkretnie?
- Na łąkę?
- Okey...
Po kilku minutach wstaliśmy i poszliśmy razem na łąkę. Paśliśmy się. Tym razem nie tak jak ostatnio... teraz staliśmy obok siebie. Nagle poczułam ukłucie. Zemdlałam. Obudziłam się w boksie. Obok mnie stał w boksie jakiś koń. Nie widziałam dokładnie jaki, bo obraz był rozmazany.. widziałam jakby za mgłą. Położyłam się w kącie boksu i zasnęłam. Po tym jak się obudziłam obraz był już ostrzejszy i mogłam zobaczyć czy znam tego kogoś. Okazało się że to Killer. Oparłam się o drzwi boksu. Podszedł do mnie jakiś facet.
- Nie bój się... tylko chcę cię wypuścić. - mówił próbując założyć mi sznurek na głowę. Killer posłusznie podstawił łeb, a facet zaczął go gdzieś prowadzić.
- Killer! Co ty robisz?! Killer! - zaczęłam krzyczeć
Ogier nie zwracał na mnie uwagi.

- . - . -
I tu się obudziłam. To był sen.
- Killer? - zawołałam
- Słucham?
- Nie nic...
- Może byśmy się przeszli na łąkę
- Nie... nie.... lepiej nie...
- Czemu?
- Nie... nic.
- To... na plażę? Do lasu?
- No dobra... to do lasu - uśmiechnęłam się
No więc poszliśmy. Weszliśmy do jeziorka, które znalazłam kiedyś tam znalazłam. Popływaliśmy trochę, a później wyszliśmy z wody by zjeść trochę trawy. Nagle poczułam ukłucie. Obudziłam się w boksie. Niewyraźnie widziałam, ale myślałam, że będzie tak jak we śnie - stoję obok Killera, on daje na siebie założyć sznurek i ja zostaję sama. I oczywiście tak było...
Facet przyszedł, założył Killerowi sznurek na łeb i oczywiście tamten mnie zostawił. A jakby inaczej. Ja nie dałam się przekupić marchewkami i innymi takimi 'smakołykami'. Stałam w boksie i stałam.
- Killer.... - odezwałam się któregoś dnia
- Co?
- Czemu ty się dajesz wziąć ludziom za sznurek? Ty nie jesteś dzikim koniem?
- Jestem..
- No właśnie chyba nie! - wydarłam się
Przyszedł facet i uderzył mnie batem w zad. Killer wierzgnął rozwalając 'ścianę', która nas dzieliła.
- Choć, będziesz obok mnie - powiedział
Przeszłam na jego stronę. Ogier wywarzył drzwi, kopnął faceta w twarz i uciekliśmy.
- Dzięki - uśmiechnęłam się
- Prosze...
Ogier poszedł, a ja ruszyłam w stronę lasu. Spotkałam tam starego konia.
- Witaj młoda klaczo - powiedział zachrypniętym głosem
- Dzień dobry - powiedziałam lekko się kłaniając
- Czy możesz pomóc staremu wałachowi?
- W czym?
- No więc... dostać się do środka tego labiryntu.
- Dobrze... - odpowiedziałam po chwili zastanowienia

Ruszyłam więc z wałachem do labiryntu. Po kilku godzinach szukania wejścia do samego środka w końcu tam dotarliśmy. Naszym oczom ukazał się piękny widok.
http://fc06.deviantart.net/fs70/i/2010/226/3/0/Twilight_Unicorn_by_Manwathiell.png
 - Dziękuję młoda klaczo - ukłonił się lekko
- Proszę - uśmiechnęłam się
Wałach poszedł po coś. Po kilku minutach wrócił szczęśliwy i jakby... młodszy. Wyglądał teraz tak:
http://th03.deviantart.net/fs70/PRE/f/2012/163/9/4/94e807faa5e364d94359af3e71425a1d-d5378mt.png
- Dzięki - uśmiechnął się
- Proszę
- To teraz mi pomóż wyjść
- Spoko
I znów kilka godzin szukaliśmy wyjścia. W końcu się znalazło. Przy wyjściu czekał Killer.
- Ja tu na ciebie czekam, a ty se łazisz z innym ogierem?
- Oh... Killerku. Nie przesadzaj... - powiedziałam podchodząc do niego. Dałam mu całusa.
- Zadowolony?
- Oh... chodź. - powiedział
Poszliśmy do jaskini. Na nastęny dzień poszliśmy nad jezioro. Zobaczyłam tam... inwalidę. Obok niego stała jakaś dziewczyna, która na niego wrzeszczy. Rzuciła w niego kwiatkami, które jej dał i wybiegła. Facet na wózku popatrzył na nas - na mnie i na Killera. Staliśmy obok siebie patrząc na niego...
- Jakie to smutne... - powiedziałam patrząc na Killera
Ogier patrzył się w jedno miejsce... Ja oparłam się o niego. Zamknęłam oczy. Nagle inwalida zniknął. Sapnęłam.
- Czy to życie musi być takie raniące? - zapytałam samą siebie wieczorem. Położyłam się i zasnęłam wtulona w Killera, jakby był moim chłopakiem... a może jest? Albo i nie? Sama nie wiem...





Czas : 5 ptk / Długość : 10 ptk /Ciekawa akcja : 10ptk