Pewnego dnia chodziłam długo po górach w poszukiwaniu strumyczka. Natknęłam się na wodospad. Gdy już zaspokoiłam pragnienie, nagle zachciało mi się jeść. No więc szukałam wyżej w górach. Jakiś kawałek dalej znalazłam duże, piękne zielone łąki. Skorzystałam z okazji. W oddali zauważyłam stado koni. Wystraszyłam się i to bardzo! Uciekałam, ale za kilka minut uświadomiłam sobie, że to może być moja jedyna szansa na NOWE ŻYCIE! Ucieszyłam się, choć nawet jeszcze nie wiedziałam do końca czy im się spodobam i czy mnie przyjmą. Podeszłam do strażników. Ładnie zapytałam się czy mogę poznać przywódcę stada.
-A po co ci to młoda?- zapytali strażnicy
-Szukam stada w którym mogłabym zamieszkać. Moi rodzice umarli, a ja nie wiem co mam sama robić.- odpowiedziałam.
-No nie wiem.- odpowiedział jeden z nich.
-Proszę! Nie mam co ze sobą zrobić. Wy macie piękne tereny. I dostęp do wszystkiego!- powiedziałam.
-No dobrze, zawołamy go- odpowiedzieli strażnicy.
Bardzo się ucieszyłam, że udało mi się ich namówić.Wreszcie przyszedł przywódca i przywódczyni.
-Dzień dobry. Czy mogę dołączyć do waszego stada?- zapytałam.
-A dlaczego?- zapytali się mnie
-Moi rodzice umarli a całe stado wyłapali ludzie. Tylko ja zostałam- odparłam.
-No, dobrze. Możesz zostać- odpowiedzieli
Uradowana biegałam dookoła wszystkich.
-huuurrrraaa! jeeeejjj! jupiiii!- krzyczałam przy tym galopując i skacząc.
-Wreszcie znalazłam mój nowy dom!- Myślałam prawie to wykrzykując.
<Mustang Dokończ>