czwartek, 20 czerwca 2013

Od De Pharis

~~Jeszcze w przyczepie~~


Siedziałam grzecznie w przyczepie razem z moją mamą - Terillą i tatą - Desperadem. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale rodzice wydawali się podejrzanie smutni, jakby wiedzieli o czymś złym....
-Mamo, gdzie jedziemy - zapytałam, a mamie poleciała łza z oka.
-Jedziemy.......-nie chciała mi powiedzieć.
-Gdzie?! mamo, gdzie jedziemy?! - mówiłam stanowczo czekając na odpowiedź.
-Córeczko....musisz uciec....
-Jak to uciec? Dlaczego mam uciec?
-Bo....mu jedziemy.....jedziemy...na rzeźń - powiedziała smutno.
-A co z wami? 
-Zostaniemy...
-Nie jak ja uciekam to wy też! - zaczęłam płakać i stawiać się. 
-Nie możemy - odpowiedział tata również smutnym głosem. 
-Jak...jak nie możecie? - jąkałam się.
-Bo my nie zdążymy, nie mamy tyle lat co ty....jesteśmy już starzy - (rodzice mieli prawie po 30lat).
-Ale tato.... - płakałam dalej. 
-Nie ma ale! Musisz uciec, przynajmniej ty! - powiedział stanowczo o czym wyrzucił mnie z przyczepy.
Nie wiedząc co robić zaczęłam biec za samochodem. Biegłam parę kilometrów, byłam zmęczona, ale nie chciałam zostawiać rodziców. Po jakimś czasie padłam na ziemie, nie mogłam wstać. Jednak gdy pomyślałam, że rodzice nadal są w przyczepie i jadą na rzeźń od razu wstałam na równe nogi, ale nie pobiegłam....dlaczego?...Bo stałam przed rzeźnią, a rodzice już leżeli na ziemi.....w krwi....w kałuży krwi! Nie mogła na to patrzeć więc uciekłam do lasu. 

~~na terenie stada~~

-Dlaczego?! Dlaczego ich nie uratowałam....miałam szanse by żyć razem z nimi na wolności, swobodzie....ale nie musiałam to spierniczyć...- to cały czas chodziło mi po głowie. 
Wędrowałam już dość długo...szukałam jakiegoś innego konia, by dowiedzieć się gdzie tu jest jakieś dzikie stado. Po jakimś czasie ujrzałam karego ogiera. Stał przy wodospadzie i pił wodę. Podeszłam do niego. 
-Cześć...- powiedziałam nieśmiało.
-Hej, co tu robisz? - zapytał szczęśliwie. 
-Szukam jakiegoś stada....
-Ja mam stado - uśmiechnął się. - jak masz na imię? Ja jestem Mustang. - dodał po chwili. 
-Ja jestem De Pharis, ale mów mi Pharis. 
-Dobrze, Pharis. Dlaczego jesteś taka smutna - dostrzegł, że wcześniej płakałam.
-Bo......bo moi.....moi rodzice....oni...nie żyją... - powiedziałam roniąc łzę. 

<Mustang?>