Dużo nocy się zastanawiałem czy czuje coś do jakiejś klaczy ze stada. Aż pomyślałem o Carmen. Nie znałem jej do końca, ale bardzo pragnąłem to zrobić, lecz po stracie Daisy straciłem odwagę. Usunąłem niepewny. Na jutrzejszy dzień zobaczyłem Wenia próbującego wyznać uczucie Carmen. Był moim rywalem. Użyłem błyskawicy, aby rozdzielić go z Carmen.
- Wengrand! - krzyknąłem.
Domyślał o co się chodzi. Patrzyliśmy na siebie wściekłym wzrokiem.
- Czy coś się stało, Mustang?- zapytała swoim delikatnym, ale jakże dźwięcznym głosem.
- Carmen...- ciągnąłem i wahałem się ogromnie. Stojąc przed klaczą czułem się jakbym stał przed moją kochaną Daisy. Wziąłem głęboki oddech..
- Ja Cię kocham!- łzy w moich oczach mieniły się tęczą kolorów.
Ona zarumieniła się, a Wengrand gapił się na mnie jakby miał spalić mnie żywcem w ogniu...
Nagle wyjawiła się Kirke. Zachichotała cicho.
- Ojoj jakie to romantyczne ... aż rzygać mi się chce od tej całej miłości - powiedziała(kirke) nadal chichocząc.- Mustang nadal myślisz o Daisy,prawda?-milczałem- Przecież to przez Ciebie umarła... gdybyś nie zadarł z Wolf Dark twoja ukochana jeszcze by żyła.
- Nie prawda! - uderzyłem kopytem o ziemie.
- Prawda słodziutki.- uśmiechnęła się wrednie.
Marudziła coś jeszcze o dawnej przywódczyni. Pod wpływem emocji z moich oczu spłynęła łezka. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta. Aż rozpłakałem się całkowicie. Nieprzyjaciółce udało się wyprowadzić mnie z równowagi. Ta wykorzystała moment i zaatakowała nas. Zanim udało nam się wydostać z potężnych pnączy jej i Carmen już nie było.
- Widzisz do czego doprowadziłeś?!- wściekł się Wengrand.
Nie odpowiedziałem. W tej chwili puściły mi nerwy. Wymierzyłem w niego potężne zaklęcie. Ogier uderzył o drzewo.
- Siedź cicho!!!- wydarłem się jak najgłośniej mogłem.
On ledwo się podniósł.
- Idziesz ze mną czy zostajesz?- zapytałem.
- Oczywiście że idę.- ledwo powiedział.
Błąkaliśmy się z pięć godzin. Po chwili usłyszeliśmy rżenie. Poznałem ten słodziutki głosik. Od razu przyspieszyłem bieg. W smoczej pieczarze ujrzeliśmy Carmen z związanymi kopytami. Wengrand był dość zadowolony ze znalezienia klaczy.
- Wen....- osłupiałem.
- Co zno..- słowa przerwał mu potężny ryk smoka.
Zwierz miał potężną budowę i ogromne zębiska. Rzucaliśmy w niego zaklęcia, które zbytnio go nie raniły. Walka była zacięta aż główny szpieg wpadł na pomysł.... udało nam się uciec zanim Kirke się zorientowała...Opatrzyłem swoje rany na terenie stada. Dwójce przypisałem najlepszych medyków.
- Carmen... jeżeli wybierzesz mojego rywala.. zrozumiem to, lecz pamiętaj moje serce na zawsze będzie twym więźniem. Jeśli będziesz czegoś chciała... przyjdź i nie krępuj się. - w udręce serca odszedłem powstrzymując łzy.
< Carmen dokończ>