środa, 22 stycznia 2014

Od Shanti

Przechadzałam się łąką. Od czasu do czasu skubnęłam trochę wysuszonej, letniej trawy. Słońce już nie przygrzewało jak wtedy. Wielkimi krokami zbliżał się kres tej pięknej pory roku. Już jutro nadejdzie szara, ponura jesień. Stałam zamyślona wpatrując się w ostatnie promienie letniego słońca. Nagle do moich nozdrzy doleciał zapach krwi. Zerwałam się jak 'oparzona'. Pogalopowałam w kierunku zapachu. Zobaczyłam tam pegaza... lecącego w dół... ze zranionym skrzydłem... i jakiegoś demona... który zadaje mu rany... z mojego oka poleciała łza... później druga... i jeszcze kilka. Popatrzyłam na demona. Używając swojego wzroku zabiłam go. Poleciał na skały. Mój umysł skupił się na pegazie. Był cały zakrwawiony. Szybko wezwałam mojego przyjaciela - Foxy'ego. Towarzysz szybko przybiegł. Widząc leżącego już na ziemi pegaza podbiegł do niego i uzdrowił go. Wyglądał on teraz tak:
 http://th09.deviantart.net/fs70/PRE/f/2011/241/3/c/3cc9b0c875c2a7b7518d3ca2c48c6f41-d4891x3.png
Pegaz podniósł się i przemówił:
- Dziękuję za uratowanie mego życia - ukłonił się lekko
- Ależ... pro.. proszę - uśmiechnęłam się
On również się uśmiechnął i poleciał..
- Cześć! - powiedział
- Pa - szepnęłam

CDN...