sobota, 17 maja 2014

Od Mascared - CD opo Valentina

Podniosłam łeb patrząc na niego pustym wzrokiem.
- Ona może umrzeć... - wyszeptałam, a po chwili poczułam, jak do oczu napływają mi kolejne łzy.
- Kto? - spytał podchodząc bliżej.
- Gdybym przy niej została to by się nie stało! - wyrzuciłam z siebie. - To moja wina! - darłam się przez łzy. - Soul na to nie zasługiwała...
Valentino patrzył na mnie ze współczuciem. Objął mnie ramieniem, ale ja go odepchnęłam.
- Muszę zostać sama. A potem powiem ojcu...
Po tych słowach rzuciłam się do szybkiego galopu, wręcz cwału.

Nagle zaczął lać deszcz. Przyroda za mnie płacze..., myślałam próbując znaleźć schronienie. Okropnie padało. Nic nie było widać. Idąc tak cała przemoczona, wpadłam na skałę. Okrążyłam ją i znalazłam małą jaskinię. Wzięłam kilka kłód drewna z zewnątrz i położyłam w środku schronienia. Rozpaliłam ogień za pomocą czarów. Całe pomieszczenie się rozświetliło. Obok mnie leżało szkło. Najwyraźniej byli tu ludzie... Wypolerowałam je i uzyskałam lustro. No, nie było najlepsze, ale metalu znaleźć nie mogłam. Po chwili ujrzałam siebie. Oczy podkrążone, w grzywie pełno liści. Zabrałam się do jej oczyszczania.

Było około północy. Starałam się być silna i nie płakać na zewnątrz, lecz w środku ciągle płakałam oraz wrzałam ze złości. Gdybym nie szukała ojca, Soul by nie była w ciężkim stanie... Dowiedziałam się o tym z listu, który otrzymałam wczoraj. Jego treść:

Droga Mascared!

Mam dla Ciebie złe wieści. Życie twej matki, Beautiful Soul, jest zagrożone. Próbowała się z Tobą skontaktować, lecz zaatakowały ją gobliny z Doliny Snów. Odniosła wiele obrażeń. Nie będę obwijał w bawełnę - nie wiem czy przeżyje. Jeśli chcesz, skontaktuj się z nią, przybądź do naszego stada. Obecnie żyjemy trybem koczowniczym i znajdujemy się w Górach Skalistych, niedaleko Rzeki Adun.

Z poważaniem, główny medyk Stada Żywej Duszy - Kalandor.

Zaczęłam znów płakać. Tym razem dość głośno. Ciągle siebie obwiniałam...
- Mascared? - zapytał cichy głos.
W wejściu ujrzałam zarys postaci. Weszła ona do środka, a w świetle ognista ukazał się Valentino.

< Valentino ? >