Widziałam już nieco ląd, lecz nadal nie kojarzyłam wyglądu brzegu... Był
całkiem inny. Rosło tam dużo roślin, piasek miał niebieskawy kolor.
Oglądałam się cały czas, czy za mną nikt nie leci. Czułam wiatr pod moim
brzuchem i obok mnie. To nie były żadne duchy, zjawy... Przyśpieszyłam
nieco i wylądowałam lekko na piasku. Był bardzo drobny, prawie zapadałam
się pod niego. Przede mną stała ogromna dżungla. Niepewnie weszłam do
niej. Od razu oblazły mnie ohydne zielone mrówki. Przede mną przebiegło
stado czarnych gazeli... ''Ta wyspa nie jest normalna'' - pomyślałam
wpatrując się w ciemnoczerwoną korę drzewa. Usłyszałam cichy krzyk.
Jakby tu była jakaś małpa. Pobiegłam szybko w jego stronę.
Dotarłam na skraj skały. Pod nią wydać było strumień, a na niebie piękny
zachód słońca. Zamyśliłam się trochę i pogrążyłam w marzeniach...
- Czego tu chcesz? - zapytał dziwnie mi znajomy głos.
Obróciłam się wolno. Moim oczom ukazała się lekko siwawa klacz. Prawie jak ja...
Osłupiała na mój widok. Podeszła do mnie miękko.
- Ty... - zaczęła uśmiechając się. - Mascared...
Przytuliła mnie szybko, a ja stałam tam sztywnie.
- My na pewno się znamy? Rozpoznaję twój głos, ale wyglądu już nie... - odparłam.
- Wiem, że możesz mnie nie pamiętać. Arcaia, tak mnie zwą.
Spojrzałam jej wprost w oczy. Pokręciłam głową.
- Nie do wiary... Ty jedyna we mnie wierzyłaś. - zaśmiałam się.
- Tak, nigdy się od ciebie nie odwróciłam. Szukałam cię, ale...
- Ale?
- To nie było możliwe. A jak twój ojciec?
- Odnalazłam go. Jest głównym medykiem.
Zapadła głucha cisza. Tyle miałam jej do powiedzenia, ale nie mogłam z siebie nic wydusić.
- A pamiętasz jeszcze ''Drogowskaz''? - zapytała.
Nie mogłam sobie tego przypomnieć...
- Wiem, że to piosenka, ale nie pamiętam słów. Zacznij proszę... - odparłam szukając nadal tekstu w pamięci.
- Chcą czegoś w życiu. Stwarzasz marzenie. Nie pozwól by, odeszło w
zapomnienie... Aby je spełnić, musisz znaleźć drogę, pokonać na niej,
nie jedną przeszkodę...
Gdy widzisz przed sobą, cel i marzenie. Przyszłość jest twoja, gdy
ruszysz przed siebie. Na szczycie góry, najwyższej skale, tam jest twój
cel. Walcz o niego wytrwale!
Nie ważne jak trudno, jak ciężko, jak stromo. Poddać się łatwo, trudnej
stawić czoło! Idziemy pod górę, spełniamy marzenia, by w naszym życiu,
nie było strapienia... [x2]
Już jestem bliżej. Tak coraz bliżej. Już szczyt swój we mgle, w słońcu
widzę. Idę wciąż dalej, pękają chmury, w promieniu słońca, krzyczę do
was z góry!
Nie ważne jak trudno, jak ciężko, jak stromo. Poddać się łatwo, trudnej
stawić czoło! Idziemy pod górę, spełniamy marzenia, by w naszym życiu,
nie było strapienia... [x2]
Uśmiechnęłam się lekko. Po policzku spłynęła mi jedna łza szczęścia.
- Już pamiętam... Zawsze to śpiewałyśmy. - uśmiechnęłam się.
- Zboczę trochę od tematu... - zaczęła. - Potrzebujesz schronienia?
Niewiele koni tu przebywa, tak na prawdę to tylko ja i 4 inne.
- Znam ich?
- Nie, raczej nie. Choć, opowiesz mi jak się tu znalazłaś.
Dotarłyśmy do małej, opuszczonej wioski. Obok nas przechodził ogier
palomino. Spojrzał na mnie, a potem podszedł do mojej przyjaciółki.
- Kim ona jest? - zapytał cicho.
- To moja przyjaciółka... - odparła. - Salem, nie musisz się obawiać.
Podniósł jedną brew i odszedł szybko.
- To ktoś ważny dla ciebie? - zapytałam.
- Mój brat. Przyrodni rzecz jasna. - odpowiedziała.
Klacz zaprowadziła mnie do małej chaty. Unosił się tam zapach ziół. Oglądałam uważnie ściany. Były na nich różne malowidła.
- Czy one są stare? - zapytałam wskazując na rysunek.
- Tak, ale nikt jeszcze nie zbadał, ile mogą mieć lat. To bardzo trudne. - odpowiedziała. - Podoba ci się tu?
- Yhym. Fajny klimat. Nie taki nowoczesny. Chcieliście osiągnąć stan ''narodzenia'' koni? Chodzi mi o powrót do starożytności.
- Tak. Poco żyć w czasach zapełnionych reklamami krzyczącymi wręcz,
''kup to'', ''kup tamto''? Może ty nie wiesz co to reklamy, ale ja
spędzam też dużo czasu jako człowiek. Spędzałam... Teraz już mam dosyć
życia jako zwykła kobieta.
CDN