Znowu nudno. Ahh, koń nie ma co ze sobą zrobić. No w sumie to nie. Mogę
zrobić to co zawsze - znaleźć sobie fajnego ogiera, a najlepiej jeszcze
chętnego. Poszłam nad rzekę. Przebiegłam się kawałek w gracją.
Odnalazłam oczy, które jako pierwsze podążyły chciwie za ruchem mojej
sylwetki. Podeszłam do ciemno kasztanowatego konia.
- Witaj - zagadnęłam słodkim głosem. - Może masz ochotę na mały spacerek?
Ogier skinął głową, wpatrując się we mnie. Ruszyłam pierwsza, a on za
mną jak zahipnotyzowany. Zaprosiłam go do jaskini i poczęstowałam tym i
owym. Potem, jak zresztą za każdym poprzednim razem, poszliśmy do łóżka.
- Tak w ogóle, jak się nazywasz? - zapytałam.
- Jestem Horan. - odpowiedział. - A ty?
- Semele.
<Horan?>