Wracając do domu coś mnie tknęło. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam szaleńczym tempem do Zoey.
- Ładnie Shanti! - zawołał Bullet Train widzący mój pęd
- Dzięki! - krzyknęłam z radością w głosie i wróciłam myślami do Zoey
- Zoey! - zawołałam zdyszana wbiegając do jej mieszkania.
Jednak nikogo nie było. Cisza totalna.
- Zoey? Halo? Jesteś tu?
No i wtedy pomyślałam o najgorszym... przecież ona mogła popełnić samobójstwo!
Postanowiłam jej poszukać. Znalazłam ją nad klifem. Chciała rzucić się w wody morza.
- Zoey! - zawołałam widząc jak bierze rozbieg
Już myślałam, że skoczy. Jednak klacz zatrzymała się i upadła na ziemię.
- Zoey... spokojnie. Chodź. Zamieszkasz u mnie chociaż na parę dni.
Klacz zgodziła się. Już po 10 minutach drogi byłyśmy u mnie. Zoey usiadła na kanapie, a ja zaparzyłam jej rumianek.
- Dziękuję - powiedziała cała we łzach - Dziękuję że mnie powstrzymałaś
Usiadłam obok niej
- Zoey... to, że zginął twój ukochany nie znaczy, że ty również masz
zginąć. Wiesz... ja ostatnio poczułam w moim sercu... takie ukłucie.
Ból. Uświadomiłam sobie, że kocham Killera. Powiedziałam mu to.
Powiedziałam, że kochałam go, kocham i będę go kochać na wieki. Bo to
prawda. Wiem, że on nie chce ze mną być i wgl., ale ja go kocham i to
się nie zmieni. Też jestem smutna, że nie mogę z nim być, ale rozumiem
że on nie chce ze mną być. Znajduję się w sytuacji podobnej do twojej...
Zoey, ja wiem że ty cierpisz.
I wtedy nie wiem skąd w jaskini pojawił się Eddie jako duch...
< Zoey? >