Rano poszłam po śniadanie. Luna i Taspan zrobili się bardzo złośliwi.
Gdy wróciłam Jack i maluchy już nie spały. Zobaczyłam jakby Jack'owi
ulżyło.
- Spokojnie. Nigdzie nie odchodzę - uśmiechnęłam się do niego
- Tak, tak. Wybacz - zaśmiał się
- Ja ciebie rozumiem - powiedziałam - chodźcie zjemy śniadanie
Jack dokończ