- No to fajno - powiedziałem i z satysfakcją ruszyłem do domu.
Miałem wrażenie, że Costa z uśmiechem kręciła łbem, jakby mówiła "Ach te
dzieciaki". Postanowiłem wmawiać sobie, że mi się zdawało, bo zwrócić
jej uwagi nie mogłem - jest przywódczynią. Wszedłem do jaskini, a tam...
Nie do wiary, cała rodzina! Mama, tata i siostra. Co one kręćka
dostały? Niech się zdecydują. Ale szczerze mówiąc trochę się cieszę że
mama jest. Z nią sie idzie dogadać, nie tak jak z ojcem.
- Hej siocha!
- Hej brachol!
- Ale wyrosłaś.
- Ty też.
- A co! Za niedługo będziemy całkiem dorośli!
podszedłem do mamy i przytuliłem ją.
- Och Taspanku jakiś ty wielki.
- Mamo...
- Tak?
- Ja teraz należę do stada mroku...
Zrobili wystraszone miny. Oderwałem sie od mamy i podbiegłem do siostry.
- Choć idziemy się przejść.
Luna dokończ