Leżałam sobie spokojnie w jaskini. Przyszła Zoey.
- Hej Zoey
- Cześć Malina
- Idziemy gdzieś?
- Okey.
- Opowiadamy se dowcipy?
- Spoko.
- Ja zaczynam.
- Okey
- Panie doktorze, mój mąż twierdzi, że jest koniem. Zgodziłam się, żeby podkuł sobie buty, ale wczoraj zaczął jeść siano!
- Konieczne jest leczenie. Niestety, będzie ono bardzo kosztowne.
- Nie szkodzi, mąż wygrał ostatnio trzy gonitwy. - po tym nastąpiła chwila ciszy i nagle wybuchłyśmy śmiechem
- Okey. To teraz ja. Chłop jedzie furmanką, a obok biegnie pies.
Ponieważ koń idzie strasznie leniwie, chłop bije go batem.
- Jeszcze raz mnie uderzysz, to będziesz szedł piechotą ! - mówi koń.
- Pierwszy raz słyszę, żeby koń mówił ! - dziwi się chłop.
- Ja też ! - mówi pies. - i znów cisza i po chwili znów wybuchłyśmy śmiechem
( Zoey? )