Mama i tata zajmowali się mną i siostrą. To było trochę żenujące. "Jacy
wy słodcy i kochani". Lunie też sie to zbytnio nie podobało. Babcia i
dziadek robili to samo. Miałem dość. Potem rodzice kazali sie pożegnać z
dziadkiem i babcia i zabrali nas do stada. Z siostra zaraz odbiegliśmy
dalej od nich. Ojciec nas gonił i pouczał, żebyśmy się nie oddalali, a
mama powiedziała, żeby nam dał trochę luzu. i dobrze.
- To co siocha? Co robimy?
- Wyścig!
Biegaliśmy po okolicy. Potem Luna stwierdziła, że wraca do domu. Ja
jeszcze trochę snułem się tu i tam. Zobaczyłem jakiegoś innego konia.
Podszedłem do niego. Była to klacz.
- Hej!
- Hej - zmierzyła mnie wzrokiem - Kto ty jesteś?
- Taspan. A ty?
- Degrassi.
<Degrassi?>