Slenderman wyrwał się i mnie też wyrwał.
Prze teleportował mnie do swojej fortecy. Zdjął mnie z siebie i zostawił a sam gdzieś poszedł. Wyczarowałam sobie bandaże i owinęłam nimi nogę. Ostrożnie wyjęłam sztylet . Szukałam po całym zamku jakichś wskazówek. Znalazłam książkę. ,, Żeby doszczętnie unicestwić wroga , jego ofiara musi dopiąć swego " Nic z tego nie zrozumiałam. Czekaj czekaj.....wróg to Slenderman ......jego ofiara czyli ja musi dopiąć swego.....chce go zniszczyć....tak...to ma sens! - ruszyłam w poszukiwaniu czegoś mocnego. Szukając tak natknęłam się na diamentowy miecz. Hejka , pomożesz mi się z tąd wydostać dobrze? - mówiłam do miecza Szłam w stronę Slendermana specjalnie ciągnąc po ziemi miecz żeby wydawał ten jeden specyficzny dźwięk wygrania . Już czas - powiedział Ja sie z tąd nie RUSZAM! Doprawdy? Rozłożyłam skrzydła i każde piórko zaczęło mi strzelać jak palce które długo coś robiły. Zewsząd dochodziły piękne głosy pasujące do walki , mianowicie piosenkę zespołu Enya - Adiemus Slendzio szarżował na mnie. NIE BĘDZIESZ MNĄ POMIATAĆ SZMATO! - wrzasnęłam Gdy od niego dzieliło mnie już kilka centymetrów skoczyłam i przejechałam mieczem wzdłuż jego pleców. Padł. No nareszcie! - odetchnęłam z ulgą Dobra......tylko jak sie z tąd wydostać..... - rozglądnęłam się ( Death dokończ ) |
|