Gdy
rano się obudziłem Aquy nie było. Nie martwiłem się, bo wiedziałem, że
gdzieś łazi - jak zawsze. Czekałem na nią dość długo. Zacząłem się
stresować. Postanowiłem jej poszukać. Po kilku godzinach nieudanych
poszukiwań bałem się, że coś jej się stało. Pytałem każdego konia czy
widział Aquę. Nikt jej nie widział! Byłem zrozpaczony. Prawie się
rozkleiłem. Astrum szukał jej ze mną.
- Stary! Gdzie ona może być?- mówiłem tracąc już nadzieję, na odnalezienie ukochanej. Nagle usłyszałem znajomy głos. - Pomocy!- krzyczał - Aqua?- zapytałem - Etruś!?!- krzyknęła w odpowiedzi - To Aqua!- powiedziałem do Astruma, po czym pocwałowałem do niej - Jestem tu! Na dole!- powiedziała - Kochanie! Gdzie ty się podziewałaś? Już się traciłem nadzieję, że w ogóle cię znajdę- rozklejałem się - Tylko nie płacz.- zażartowała - Astrum! Choć!- zawołałem wlokącego się wilka - Może byś mnie wyciągnął hemmm?- powiedziała - Nie martw się! Teraz się skup! Myśl, że chcesz już wyjść z tej dziury. - Już. Jestem gotowa.- klacz powiedziała, a ja teleportowałem ją do siebie - Dziękuję - powiedziała po czym dostałem od niej całusa - Przepraszam... - Za co? - Za to, że... Że cie nie przypilnowałem - powiedziałem - A ja cię przepraszam za to, że wyszłam w nocy sama z jaskini.... - Ty nie masz za co mnie przepraszać - odpowiedziałem *** Przed Jaskinią*** - Mogę zostać sam? Proszę. Muszę trochę pomyśleć.- zapytałem Aquy - Dobra, tylko przyjdź no przed 24:00. - Okey. *** Na łące*** Podbiegła do mnie jakaś klacz. - Cześć- powiedziała - Yyy... Cześć?- powiedziałem - Jestem Buterfly - Fajnie... - A ty jak masz na imię? - Etruscan - O Etruś!- krzyknęła uradowana - Nie mów tak do mnie!- krzyknąłem ze złością w głosie - Etruś, Etruś!- mówiła rozradowana klacz - Zamknij się! Masz tak nie mówić!- krzyknąłem, po czym przycisnąłem ją z całej siły do ziemi i podpaliłem jej lekko grzywę. - A teraz stąd zmiataj puki mam dobry humor, bo pożałujesz! - krzyknąłem. Klacz skuliła się na ziemi i ani śmiała się ruszyć - Mam dwa razy powtarzać?!?- krzyknąłem i tupnąłem obok jej głowy kopytem. Klacz wystraszyła się - Spadaj stąd! Nie chce cię tu widzieć i trzymaj się ode mnie z daleka! - klacz na te słowa wstała i przewracając się jak nie wiadomo jaka ciamajda pocwałowała gdzieś tam. Nawet mnie to nie obchodzi gdzie. Podeszła do mnie Kirke. Chyba wszystko to widziała. (Kirke? Widziałaś to) |
|