Patrzyłem jak moja ukochana odchodzi w głąb jaskini. Była taka przybita.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Zacząłem nerwowo krążyć po jaskini. Co
mam zrobić? Jak jej pomóc? Podszedłem do niej. Spała.
- Nie jesteś do niczego - wyszeptałem i ucałowałem ją w czoło. Wyszedłem
przed jaskinię. Gwiazdy już świeciły na niebie. Usłyszałem kroki.
- Kto idzie? - przyjąłem bojową pozycję.
Z cienia wyszedł jakiś koń. Uśmiechał się chytrze.
Laura lub ktoś inny dokończy