Jack podszedł do krzaka. Odgarnął liście. Okazało się, że był to feniks,
któremu skrzydło zaplątało się w kolczaste gałęzie. Uwolniłam ją i
opatrzyłam jej rany. Wzleciała w powietrze zadowolona, ale mam
przeczucie, że jeszcze ją spotkam :
- Więc ... - zaczęłam - co teraz ?
- Może wymyślimy nazwę tego miejsca - zaproponował Jack
- Czemu nie - odpowiedziałam - ty zacznij - uśmiechnęłam się
Jack dokończ