- Nie nakręcaj się tak... - powoli dostawałem czkawki.
- Pff... - odeszła szybko.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Położyłem się na ziemi i zasnąłem.
Kilka godzin potem, wszystkie konie się budziły. Ja również.
- Eee... - zacząłem, a wszystkie konie zwróciły się w moją stronę. - Musimy to wszystko posprzątać...
- Impreza była super, ale kto by to sprzątał? - odezwał się ktoś w tłumie.
- Właśnie! - odezwał się ktoś inny.
Konie zaczęły mruczeć pod nosami, marudzić.
- Albo wy posprzątacie to wszystko, albo ja osobiście wypruje wam
jelita. Potem je upiekę i powieszę na ścianach swojego domu. Każdy
narząd będzie podpisany, tak, że każdy koń z innego stada będzie
widział, kogo tu zabiłem. - patrzyłem po kolei na wszystkie konie.
- To szantaż! - krzyknął Killer wychodząc na przeciw mnie.
- Nie... To tylko stanowcza prośba. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Miałeś to wszystko posprzątać! - krzyknęła Kirke wychodząc na polanę.
- Posprzątam to, ale każdy z nich musi być w to zaangażowany.
< Kirke? Huehuehuehue... Hue... >