Znalazłem ukochaną nad klifem. Siedziała sama ze zwieszoną głową. Uśmiechnąłem się smutno i usiadłem obok niej.
- Co moja Pani tu porabia?
Oparła się delikatnie o mnie. Potem westchnęła ciężko.
- Rozmyśla.....
- Nad czym? - pocałowałem ją w czoło.
- Co ty myślisz o tej całej Hestii? - zajrzała mi głęboko w oczy.
- Że jest... miła - skrzywiłem się - i zbyt ze stada Światła - ucichnąłem się do mojej ukochanej.
- Tak mówisz? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak mówię - pocałowałem ją - Można z nią pogadać, ale wiesz. Myślę, że nie lubi takich "zabaw" jak my - mrugnąłem do niej.
< Degrassi? >