Mój dzień zaczął się bardzo wcześnie. Obudziłam się, gdy słońce zaczęło
wschodzić. Blado-różowe promienie odbijały się od tafli jeziora, które
znajdowało się przed moją jaskinią. Kiedy moja noga wysunęła się z
jaskini, poczułam jeszcze poranną rosę na trawie. Zarzuciłam grzywą.
Zrobiłam kilka kroków w przód i zdecydowałam, że wybiorę się na spacer.
Ostrożnie stąpałam po ziemi. Po kilku minutach doszłam do lasu.
Zatrzymałam się. Słychać w nim było ćwierkanie ptaków i szum drzew.
Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Zwierzęta przebiegały mi przed
nogami, a ptaki latały nad głową. Kilka metrów za wejściem do lasu płyną
strumyk. Był bardzo rwący, więc nie wiedziałam jak go ominąć.
Postanowiłam go przeskoczyć. Oddaliłam się od niego o kilka metrów,
wzięłam rozbieg i jednym susem przeskoczyłam przeszkodę. Kłusowałam. Na
polanie pasły się sarny i jelenie, a w wysokiej trawie skakały zające.
Na spacerze natknęłam się na Killera z jakimś źrebakiem.
- W niańkę się bawisz? - powiedziałam dając mu buziaka
- Pomagam Megan - szepnął mi do ucha
- Aaaaa.. ok
- To jest Zuma - uśmiechnął się
- Hej młoda - przywitałam się z małą
Zuma nie odpowiedziała
- Wstydliwa jest
- Pierwszy raz mnie widzi, też bym się wstydziła gdybym była w jej wieku. - powiedziałam idąc blisko ogiera
- Zimno ci? - zapytał dając mi całusa
- Nie, ale lubię tak iść blisko ciebie. Czuję się bezpieczna.
Zuma odbiegła kawałek od nas. Chyba nie chciała nam przeszkadzać.
- Zuma! Nie uciekaj!!! - powiedział Killer
Mała nie odezwała się
- Zuma! - zawołałam
Zuma zwolniła i w końcu dogoniliśmy ją. Odprowadziliśmy ją do jej mamy, a
sami poszliśmy do jaskini. Włączyliśmy horror i przygotowaliśmy
jedzenie i picie. Przypomniało mi się, jak chciałam mu wywiercić dziurę.
Och, to były czasy.Chociaż, teraz też nie jesteśmy taką parą, parą.
Kiedy weszłam do jaskini zobaczyłam jakąś klacz, które lepiła się do
ściany, to było.... głupie, bardzo głupie.
- Yyyy? Co ty robisz? - zapytał Killer patrząc na klacz jak na idiotkę, którą z resztą była...
- No właśnie. Wypad z baru, sory ale to nasza jaskinia.
Klacz przestała ocierać się o ścianę i wyszła
- Co to było? - parsknął Killer
- No właśnie nie wiem. Ona chyba jakaś chora psychicznie jest.
- Może spacerek?
- Ok
Poszliśmy znów do lasu. Tym razem inną drogą. Było ciemno. Wszędzie
latały nietoperze i walały się szczątki zwierząt. Ale co tam, ja tam
lubię takie klimaty. Nagle zarwała się pod nami ziemia.
- Coś miałam takie przeczucie...
- Fajnie, czyli wpadliśmy tak jak kiedyś?
- Ale wtedy tak się nie lubiliśmy - uśmiechnęłam się
- To co? Może pomyślimy jak się wydostać? - zaproponował
- Tam widzę jakąś szczelinę - powiedziałam wskazując na dziurę
- Taaak, tylko zmieść się tam.
- Można ją powiększyć kopytem
- No wiesz, nie wpadłem na to. Zajmie to dużo czasu...
- Ale przynajmniej wykorzystamy ten czas na próbę wydostania, a nie na siedzenie i patrzenie w niebo.
- Może najpierw się prześpijmy? - zaproponował ogier kładąc się w rogu
- Okey - powiedziałam kładąc się obok niego
Ta ,,noc'' ( bo spaliśmy w południe a było ciemno jak... wiecie gdzie )
była zimna. Kamienie na których spaliśmy były zimne i mokre, a
temperatura chyba minusowa. Wstałam szybciej od ogiera i zabrałam się do
powiększania dziury. Kiedy obudził się pomógł mi. W końcu mogliśmy się
przez nią jakoś przecisnąć. Nagle zaczęła mnie unosić jakaś mgła.
Upadłam z całej siły na ziemię. Killer pomógł mi wstać i poszliśmy do
domu. Wróciliśmy w nocy. Od razu się położyliśmy, bo to był męczący
dzień.
C: 10 / D: 9 / T: 9