- Możesz się choć raz odciągnąć od problemów? Zająć się czymś innym?
- Raczej to nie w moim stylu.
- Oj Mascared - powiedziałem trącając ją pyskiem
Wstałem i podszedłem do morza. Moje kopyta obywała woda. Było bardzo
ładnie, bo słońce zachodziło, jego promienie były wręcz czerwone, a
niebo różowo - fioletowe. Popatrzyłem na statek, daleko. Wydawało mi
się, że płynie w naszą stronę. Stałem tak piętnaście minut. Oczywiście,
moje przypuszczenia, które wcześniej wydawały mi się mylne, okazały się
prawdziwe. Statek płynął w naszą stronę. Obejrzałem się, by sprawdzić
czy Mascared nadal wpatruje się w morze. Okazało się, że śpi. Podbiegłem
do niej i zacząłem ją budzić.
- Mascared! Musimy uciekać! Ludzie! Statek! Szybko! - powiedziałem
Klacz szybko podniosła się i zaczęliśmy uciekać.
- Co mamy robić? Co mamy robić? - zaczęła panikować
- Co mamy robić? Co mamy robić? - jej słowa krążyły mi w głowie
- Najpierw nie panikować - powiedziałem po chwili namysłu nie zwalniając kroku.
Kierowałem się w stronę jaskini Costy.
- Ludzie przypłynęli, a raczej przypływają na statku.
< Mascared? >