Zaczekałam, aż ogier zaśnie, a potem wyszłam z pokoju. Wybiegłam z kliniki kierując się do jaskini.
Nie spotkałam nikogo na mojej drodze, więc raczej się nie obawiałam
wizyty Bloody Warrior'a. Gdy weszłam do domu, przede mną stała sylwetka
konia... Podobnego do ogiera.
- Witam... - od razu rozpoznałam jego głos.
- Czy możesz zrozumieć, że ja ciebie nie chcę?! - krzyknęłam cofając się.
- Nie... Spotkajmy się dziś o północy na klifie, kochanie...
- Wypier####j! - krzyknęłam odsłaniając mu drogę.
Posłusznie wyszedł. Widziałam na jego ciele wiele ran, które nie do
końca się zagoiły... Na pożegnanie, sprzedałam mu kopniaka i zamknęłam z
hukiem drzwi. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym, to mam
zrobić...
Poszłam tam. Jednak nie bez broni. Miałam w zanadrzu wyćwiczoną kinezę, więc to raczej nie byłby problem, aby jej użyć.
- Hej kochanie. - Warrior przywitał się krótko idąc w moją stronę.
- Co mam zrobić, żebyś się ode mnie odczepił? - zapytałam.
Zaśmiał się szyderczo i wyszeptał:
- Zabić.
- Kogo? - zdziwiłam się.
- Twego ukochanego.
- Jesteś pojeba#y...
- To jak? Zrobisz to?
- Tak... - miałam w głowie świetny plan. - Zrobię to. Za tydzień zakopię
przy tobie zwłoki, a jeśli się nie odczepisz, to ja zabiję ciebie.
Odwróciłam się i pobiegłam ku klinice.
Wpadłam do pokoju Valentina i od razu usiadłam obok jego łóżka.
- Spotkałam się z Bloody'm. - oznajmiłam mu bez uczucia.
- JAK TO?! - krzyknął.
- Cicho... Chce, żebym cię zabiła. Zrobię to.
Samiec zrobił wielkie oczy.
- No chyba nie...
- Tak na poważnie to nie ciebie, a twojego klona. Pokombinuję z zaklęciami, może jakiś mag mi pomoże.
< Valentino? xd >