Kasztanowaty ogier pojawił się w jaskini. Zbliżył się do mnie i ukucnął. Popatrzył mi w oczy.
- Dlaczego płaczesz?
Nie odezwałam się. Nie chciałam nikomu o tym mówić.
- No proszę, powiedz co się stało - powiedział trącając mnie chrapami
- Moja matka - powiedziałam przełykając ślinę
- Umarła? - zapytał z wyrazem współczucia
Skinęłam głową
- Żyj teraźniejszością. Nie przeszłością. Co się stało, to się nie odstanie.
- Niestety. Mogę u ciebie zamieszkać na kilka dni?
- Pewnie.
- Nie dałabym sobie rady sama. Jestem teraz załamana.
- Pochowałaś ją?
- Tak... na cmentarzu.
- Zaraz wrócę. Przygotuję ci spanie - uśmiechnął się lekko i poszedł po koce i poduszki. Ułożył je i pokazał mi.
- To twój pokój. Rozgość się. Tam masz odtwarzacz muzyki...
- Dzięki
- Zrobić ci coś do picia?
- Jak możesz...
- Herbaty?
- Tak.. poproszę.
Ogier poszedł i za minutkę przyszedł z herbatą.
- Dziękuję - powiedziałam
- Proszę... to ja zostawię cię samą. Muszę wyjść na chwilę.
- Dobrze. Do zobaczenia! - pożegnałam się
Ogier wyszedł, a ja siedziałam w jaskini sama. W głowie miałam ten
straszny obraz. Aż ciarki mi przeszły po całym ciele. Nagle zrobiło mi
się ciemno przed oczami. Zaczęłam tracić równowagę. Upuściłam herbatę,
która poparzyła mi nogi. Poczułam napływające ciepło. Nie umiałam się
ruszać, ani kontrolować swojego ciała. Nagle drugi raz ,,przeżyłam''
śmierć matki. Widziałam ją jakby drugi raz. Łzy popłynęły mi z oczu.
Zaczęłam się drzeć na cały głos, bo nagle pojawiła się śmierć na karym
ogierze. Kosą odcięła mojej mamie głowę i nogi, a później zbliżała się
do mnie. Darłam się coraz głośniej. Nagle usłyszałam jakiś głos. Był
znajomy. Od razu poczułam się bezpieczniej, i wiedziałam, że ktoś jest
ze mną. Odetchnęłam z ulgą. Przestałam się drzeć. Głos był ,,kojący'' i
spokojny. Głos cały czas mówił do mnie, że nic się nie dzieje, żebym się
uspokoiła. Zaczęłam już powoli widzieć. Obraz robił się coraz
jaśniejszy i wyraźniejszy. W końcu odzyskałam całkowicie wzrok i
ujrzałam... Anothera. Szybko podniosłam się i pocałowałam go.
- Another! Dziękuję - mówiłam przytulając go - dziękuję! Gdyby nie ty to
to trwałoby wiecznie! Umarłabym... - nagle głosu mi odebrało. Nie
umiałam nic powiedzieć. Padłam na łóżko wciskając łeb w poduszkę.
- Hestia? Nic ci nie jest?
- Mi nie... mojej mamie tak...
Ogier popatrzył na mnie pytająco.
- Zmarła... dziś... rano... znalazłam ją... obok.. obok wodospadu... zataszczyłam na cmentarz i ją.... ją zakopałam
- Jak mi przykro...
- Mi też - powiedziałam opierając się o ogiera. Chyba poczuł się dziwnie, ale nawet się nie poruszył...
< Another ;o;? >