Wzięłam czarny worek z jakiejś szafki i kazałam mu do niego wejść.
- Masz. - podałam mu nóż. Specjalnie skonstruowany, aby zabójstwo wyglądało wiarygodnie.
Zamknęłam worek i wyrzuciłam przez okno. Ogier upadł w gęste krzak. Na szczęście byliśmy na parterze...
- Oszalałaś?! - krzyknął.
- Tak. - odpowiedziałam konstruując sanie.
Północ. Punktualnie zjawiłam się na miejscu, gdzie miałam się spotkać z Warriorem.
- Dzień dobry. - przywitał się głos za mną.
Odwróciłam się gwałtownie. Przybył... Stanął na przeciw mnie.
- Otwórz wór. - rozkazał mi.
Zrobiłam to posłusznie. Nie protestowałam, jego łatwo można oszukać.
- Widzę, że się zmieniłaś... - pokiwał głową widząc udającego martwego Valentina.
- Może wydawać ci się, że znasz mnie na wylot, a w rzeczywistości jest odwrotnie. - podniosłam wyżej głowę.
Dół był wykopany. Czekał tylko na zakopanie ciała. Wiedziałam, że on
nadal będzie mnie nękał, ale opracuję jakąś technikę, dzięki czemu w
końcu się odczepi...
- Ukryj się! - zawołałam, aby odwrócić jego uwagę.
Samiec wskoczył w krzaki, a ja zamieniłam worki.
- Co ty odwalasz?! - wydarł się.
- Mój ojciec tu szedł. - odpowiedziałam.
Podniósł jedną brew, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Zakopuj go. - rozkazał.
Wszystko poszło szybko. Kiedy robota została skończona, ''napastnik''
podszedł do mnie bliżej i próbował pocałować. Odepchnęłam go tak, że
trafił prosto w drzewo.
- A teraz mały bonus. - zbliżyłam się ku niemu schylając się.
Uśmiechnął się blado i zamknął oczy.
- Wiedziałem, że mi ulegniesz. - szepnął.
- Nie wydaje mi się. - uderzyłam go w prawy ganasz na tak zwanego
''liścia'', a potem nakazałam duszą go zabrać. Wróciłam do Valentina.
Próbował otworzyć worek. Uwolniłam go szybko.
< Valentino? >