Poszłam nad jezioro, które kiedyś pokazała mi matka. Tam pierwszy raz
spotkała się z ojcem, jednak ja lubiłam to miejsce. Co wiosnę tam
przychodzę. W jeziorze zobaczyłam jakieś 2 konie. Po dokładniejszym
przyjrzeniu się im zauważyłam, że to Costa i Killer. Weszłam do wody i
podpłynęłam do nich. Killer od razu odsunął się od Costy i zaczął mówić:
- yy..,.. to nie tak jak myślisz, wiesz... Costa to moja przyjaciółka... no wiesz? Taka stara znajomość... wiesz..
- Czy ty mnie bierzesz za głupią? - powiedziałam przechylając lekko głowę
- Ale to nie tak!
- Jak? Przecież ja ciebie o nic nie pytam, ani nie mam do ciebie pretensji... - powiedziałam dając mu całusa.
Costa popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem, nie wiem dlaczego
- A co wy tutaj tak robicie?
- Nie musisz wiedzieć - syknęła Costa
Killer posłał do niej spojrzenie.
- No... umówiliśmy się tutaj kiedyś... wcześniej jeszcze jak... - mówił Killer
- Oah.... znowu mi się tłumaczysz - westchnęłam - Trochę luzu - powiedziałam lekko go szturchając
- W końcu jesteśmy młodzi - dodałam po chwili
<Killer?>