Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, gdy usłyszałem, że ktoś krzyczy moje imię.
- Taspan!!!
Razem z Hestią spojrzeliśmy w tamta stronę. To była Degrassi.
- Przepraszam - mruknąłem i uwolniłem się spod białej klaczy po czym podbiegłem do ukochanej.
Pocałowała mnie, a ja odwzajemniłem się tym samym. W tym wszystkim na chwilę zapomniałem o towarzyszce.
- Już myślałem, że uciekłaś - wymamrotałem trącając pysk ukochanej - Będziesz mi musiała powiedzieć co sie stało, okej?
- Okej - powiedziała słodko mrużąc oczy.
- A to jest Hestia - przedstawiłem klacz, gdy zorientowałem się, że
zachowuję się jak głupek i nie przedstawiam jej - Właśnie rozmawialiśmy.
Hestia posłała mi wymowne spojrzenie.
- Mówiłeś, że zniknęła - szepnęła.
- Ale jak widać sie odnalazła - uśmiechnąłem się do obu klaczy.
- Widać w porę - Degrassi trąciła mnie delikatnie.
< Hestia? Degrassi? >