Galopowałam sobie po ścieżce. Nagle usłyszałam krzyki. Unieruchomiałam i
zastrzygłam uszami. Nastęonym odgłosem był szelest krzaków i cichy
stukot kopyt. Nogi zaczęły mi się trząść. Gdy wiatr zawiał, gałęzie
krzewów lekko odsunęły się ukazując to ,,coś''. Było to obozowisko
ludzi. Konie stały, każdy przywiązany do innego drzewa. Bezszelestnie
ruszyłam w stronę jaskini Costy. Co prawda - nie lubimy się, ale od
mojej decyzji zależały losy całego stada. Postanowiłam jej to
powiedzieć. W wejściu wpadłam na Kirke.
- Sory Kirke! Muszę wejść!
- Do mnie sory? Spadaj! - powiedziała zagradzając mi drogę
- Muszę pogadać z Costą! To ważne!
Odepchnęłam Kirke i wparowałam do jaskini. Costa siedziała zamyślona.
- Costa?
- Słucham?
- Muszę ci coś powiedzieć...
< Costa? >