-Bardzo łądnie śpiewasz.
Powiedziałem kiedy klacz skończyła.
-Dziękuję. A może ty mi coś zaśpiewasz?
Spytała śmiejąc się.
-Nie, nie, nie! Ja..ja nie umiem śpiewać, a nawet nie lubię. Słuchać jak ktoś owszem, ale ja to nigdy!!
Tłumaczyłem się.
-Noo prooszee!
Błagała Drasilmare.
-Nie...naprawde...może kiedy indziej.
Odparłem.
-Okey.
-A może pujdziemy gdzies się perzejść?
Zaproponowałem.
-Ok, bardzo fajnie.
-Choć...zaprowadze cię w takie jedno miejsce....
.......................na miejscu........................
-Ależ jest piękne!!!
Zawołała Drasilmare rozglądając się.
-Owszem, to piękne miejsce. Teraz naley równiez do ciebie. Nikt nie
będzie go widział w tym stanie, będzie je widział jako opustoszała łąke z
wyschniętą trawą otoczoną kamiennymi posągami przypominającymi golemy.
-Czyli, tylko t yi ja będziemy je widzieć tak pięknie? Ujawnia się nam, tak?
Spytała spoglądając na mnie.
-Tak.
Powiedziałem i pocałowałem klacz.
(Drasilmare dokończ)