sobota, 19 października 2013

Od Lady Lien - Opowieść Hallowen'owa cz.1

Noc. Około północy. Księżyc górował na ziemią. Uniosłam łeb i rozglądałam się. Po ścianie wędrował cień... Dziwny, bo duży. Tak jakby... zbliżał się do mojej jaskini. W pewnym momencie zorientowałam się, że to coś istnieje... Wstałam prędko i po woli cofałam się. Krew... Kolejny raz. Może ''to coś'' ma czuły zmysł węchu? Ocierałam je szybko, aby nie zdążyły upaść na glebę. Po woli zaczęłam się bać... Przed jaskinią stanął kary ogier. Jak się okazało, to Another.
- Cześć. - powiedział zmieniając się w siwego jednorożca.
- Możesz już nie straszyć? - zapytałam podchodząc do niego.
- Ale niby jak?
- Nie zamieniaj się w... tego pegaza. Bo na prawdę wyglądasz strasznie.
- Strasznie? To zobacz.
Zamienił się. Cień był inny. Zupełnie.
- To... jednak nie ty. - powiedziałam rozglądając się.
Another zrobił dziwną minę. Jakby coś za mną stało.
- Ej, co się dzieje? - zapytałam.
- Tam... jest coś. Uciekaj!
Ogier pognał przed siebie. Ja obróciłam łeb. Za mną stał kilka metrów większy ode mnie potwór. Ruszyłam w popłochu za koniem. Dogoniłam go i zapytałam:
- Wiesz co to?
- Mutant. Te stwory są zmutowane z kilkoma gatunkami. - ledwo go słyszałam.
- Mutant tak? Nie... To nie to.
- Ale co?
- Niewielu koniom to mówię, ale moja matka nadal żyje. Ojciec też. Jeśli razem się połączą, uzyskamy... to coś.
- Czyli ono chce się na topie zemścić?
- Prawdopodobnie... Ukryjemy się w wodospadzie, z dala od terenów stada.
- Czyli?
- Tam kryłam się zawsze...
- No przestań, przecież to nie takie straszne.
- Gdybyś przeżył, to co ja, to byłby horror.

Kilka godzin potem znaleźliśmy się przy wodospadzie.
- Tu powinno być bezpiecznie. - powiedziałam.
- No może nie do końca. - ogier pokazał na dwa konie.
- Witaj, córko... - powiedział ojciec.
- Zamknij się! - krzyknęłam.
- Jak się odnosisz do ojca?!
Matka przystawiła mi sztylet do szyi.
- Normalnie. - odpowiedziałam.
Klacz przejechała nożem po moim ciele. Narobiła przy tym wiele ran... Krew spływała po mojej nodze, aż do kopyta.
- Czego ty ode mnie chcesz?! -krzyknęłam.
- Wiesz już czego...
- Yhym, może byś mnie oświeciła.
- Nie rób tego... - mruknął Another.
- Spokojnie, to dla mnie codzienność. A teraz droga matko opowiem ci historię... Zgadnij o czym?
- Ojej nie wiem, może o twojej śmierci?
- Blisko, blisko... Myślisz ty czasem. Zaczęło się to gdy miałam dwa tygodnie. Pewna klacz i ogier znęcali się nad swym dzieckiem... Oj tak, krwawo. Co dzień śmiali się z niej, gdy potykała się o jakieś przeszkody. Co dzień, bili ją i poniżali. Kilka razy konie chciały odebrać im dziecko, ale przed nimi udawali super rodziców...
- Ta, historia z życia wzięta. Dziś zginiesz...

CDN