Wpatrywałam się w coraz to większe płomienie, które paliły się w
kominku. Nie było najcieplej, ale ogień nawet rozgrzewał. Milczeliśmy.
Było słychać tylko trzask pękającego drewna spalającego się pod wpływem
ciepła.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam nagle nie ruszając się.
- Ale... co? - spytał rozkojarzony.
- Dlaczego się ze mną ''kolegujesz''? Nie wiem jak to inaczej nazwać.
< Valentino? Brak weny... >